Jak to się zaczęło
Ściany naszego domu porośnięte są winobluszczem.
Pewnego letniego dnia podczas jego kwitnienia zauważyliśmy na nim mnóstwo pracujących pszczół. Skąd one? Nigdy tyle nie było. Może gdzieś mają w pobliżu jakieś gniazdo? A czy na pewno są to pszczoły?
Po jakimś czasie okazało się, że mieszkają w pniu starego drzewa na końcu naszego ogrodu.
A może by im jakoś pomóc? Zbudować im jakiś dom i sprawdzić czy się przeprowadzą? A może zostawić je w spokoju? Przecież same chyba wiedzą co dla nich najlepsze.
Była już późna jesień. Pewnego dnia odkryliśmy, że gniazdo zostało zniszczone. Ślady wskazywały, że zniszczeń dokonało jakieś zwierzę.
Znacie nas. W głowie natychmiast milion myśli i pomysłów.
Zaczęliśmy odkrywać tajemnice życia pszczół. I tak nas to wciągnęło, że postanowiliśmy zaprosić pszczoły do naszego ogrodu.
Internet poszedł w ruch. Filmiki, fora, portale. No ale im więcej przeglądania tym większy mętlik. Przełomem była wizyta w bibliotece w poszukiwaniu książek o życiu pszczół. A że świat jest mały okazało się, że pani bibliotekarka jest córką pszczelarza. Znak?
Była wczesna wiosna. Pierwsze spotkanie wtedy jeszcze z panem Leszkiem i jego pszczołami. Pszczoły co prawda nie były jeszcze aktywne, ale samo zajrzenie pod daszek i możliwość sprawdzenia jak tam sobie zimują (znalezienie ciepłego miejsca gdzie uwieszony był kłąb) było niezwykły doświadczeniem. Potem rozmowa przy herbacie oczywiście z miodem. I tak oto od słowa do słowa pan Leszek zgodził się zostać moim pszczelarskim mentorem.
I w ten, pełen przypadków, sposób zaczęła się przygoda z pszczołami.